Rzadko zdarza się, że widzący jutro jest rzadkością. Jednak Morfeusz zręcznie wciela się w tę rolę. W filmach Matrix, głodny zbawienia, jest czarnym prorokiem wolnościowego dążenia Syjonu. Obrońcą dziedzictwa ludzkości. Rozsądny kapitan o usposobieniu buddyjskiego mnicha. Wyczuwalny jest w nim wyrafinowany chłód - w dużej mierze dzięki teksturowemu portretowi Laurence'a Fishburne'a w oryginalnej trylogii. Nazwany na cześć greckiego boga snów, Morfeusz jest posłańcem lepszych dni, bardziej wyobrażonej przyszłości. Bez niego ucieczka ze świata kodu i chaosu Wachowskich wydaje się beznadziejna. Maszyny ostatecznie wygrywają, Matrix pisze się na nowo. Ale oczami Morfeusza wybawienie jest możliwe.
Yahya Abdul-Mateen II to idealny aktor, by przejąć płaszcz Fishburne'a w "Matrix Resurrections": Jest scenografem z niesamowitym talentem do poruszania czegoś głęboko w widzu. Urodzony w Nowym Orleanie 35-latek porzucił karierę architekta na rzecz Hollywood, kończąc Yale School of Drama. Od tamtej pory zagrał m.in. gangstera z Bronxu z lat 70. (The Get Down), superzłoczyńcę Black Mantę (Aquaman), genialnego boga-boga Doktora Manhattana (Watchmen) - za którego w 2020 roku otrzymał nagrodę Emmy - oraz czarnego rewolucjonistę Bobby'ego Seale'a (The Trial of the Chicago 7). Na początku tego roku przekształcił się w Candyman dla remake'u slashera Nia DaCosta, horroru, który podwoił się jako wytrawny komentarz społeczny na temat sposobów, w jakie kradzież kulturowa może zrobić z nas potwory. Abdul-Mateen nadał każdej z tych postaci, z których wiele było już dobrze zakorzenionych w popkulturowym kanonie, głęboką, hipnotyzującą głębię.
Ale nigdy nie chodzi tylko o rolę - mówi Abdul-Mateen. Każda rola to szansa na przedstawienie bezkompromisowej wizji. Bo żaden czarny aktor nie jest tylko swoją postacią. Kiedy aktor - zwłaszcza czarny - jest w stanie wnieść do roli ten rodzaj pełnego człowieczeństwa, który otwiera drzwi do duszy, staje się to bramą do czegoś jeszcze bardziej niezwykłego. Staje się bramą do przyszłości Hollywood, która odzwierciedla czarne historie i czarnych opowiadaczy tak, jak powinni być odzwierciedleni.
Ostatecznie chodzi o przewidywanie. Potrzeba "obrazów jutra", jak to ujął w 1978 roku autor science fiction Samuel Delany, pozostaje najważniejsza. W tamtym czasie Delany nawoływał do stworzenia czarniejszej przyszłości w fikcji. Bardziej czarnej przyszłości. Jeden z takich obrazów pojawił się 21 lat później, wraz z Matrixem. Teraz, w Abdul-Mateen, mamy kolejny. Pomaga on zapoczątkować nową erę dla czarnych aktorów, która daje im więcej autonomii, władzy i własności w Hollywood. Kiedy rozmawiamy - najpierw przez Zoom, a potem, po nieuniknionym zerwaniu połączenia, przez telefon - przemierza on popołudniowe ulice Londynu na tylnym siedzeniu taksówki. Jest wczesna jesień. Jest w ciągłym ruchu, przemieszczając się z jednego miejsca na drugie. Ale jest chętny do rozmowy. Łączy się. Podłącza się. Yahya Abdul-Mateen II jest gotów zaoferować prawdę, nic więcej.
Yahya Abdul-Mateen II: Mogłem mieć 14 lat. Pamiętam, że próbowałem się pochylić, próbowałem zrobić ten ruch, w którym unikam kul - próbowałem wyhodować sto ramion i poruszać się tak szybko i tak wolno, że zamieniałem się w wiele osób.
Bullet time. Z pewnością jeden z najfajniejszych momentów w filmie.
Dla mnie chodziło o to, co może być możliwe w mojej własnej wyobraźni, o różne sposoby, na jakie mogłem teraz wyjść na zewnątrz i walczyć, o różne supermoce, które mogłem sobie wyobrazić, że mam.
Neo mógł to zrobić tylko dlatego, że znajdował się w wirtualnym świecie, oczywiście - "neuronowej interaktywnej symulacji", jak to ujął Morfeusz. Czy rzeczywistość kiedykolwiek wydaje ci się nierealna?
[Tak, stary. Właśnie wyszliśmy z cholernej pandemii. Jedną z rzeczy, która sprawia, że rzeczywistość wydaje się nieco dziwna - jakby we wszechświecie nastąpiło przesunięcie - jest zmiana.
Jaki jest przykład?
Jednym z nich jest sposób, w jaki odnosimy się do technologii, sposób, w jaki komunikujemy się z innymi ludźmi, poczucie, że możemy być w wielu miejscach w jednym czasie. To otworzyło tę inną rozmowę, którą ludzie prowadzą na temat tego, co jest prawdziwe, a co nie jest prawdziwe, co jest konieczne, aby doświadczyć rzeczywistości. Im więcej takich rozmów prowadzimy, tym bardziej stajemy się podatni na możliwość, że to wszystko może być snem, albo że to wszystko może być symulacją lub alternatywną rzeczywistością.
Czy uważasz, że możliwe jest nadanie rzeczom znaczenia, prowadzenie sensownego życia, jeśli świat nie wydaje się aż tak realny?
Absolutnie. To nie tylko możliwe, ale i ważne, aby znaleźć sens we wszystkim. Wiesz, wiele razy potrzeba czegoś, świata marzeń lub innego rodzaju doświadczenia, aby popchnąć cię do przodu do twojego własnego, cytat "prawdziwego świata". "Tak długo jak umysł i serce są otwarte, wtedy znajdziesz znaczenie w jakimkolwiek świecie, w którym twój umysł pozwala ci być.
Brzmi jakbyś miał skomplikowane poglądy na temat technologii.
Jestem hipokrytką. Kocham je, gdy mi pomagają, a nienawidzę, gdy nie. Media społecznościowe, to ostateczna rzeczywistość sama w sobie. To prawdziwy wszechświat. Ludzie spędzają tam tyle samo czasu - zabawne jest to, że mówię "tam", ponieważ zamienia to w prawdziwą lokalizację - jak robią to w prawdziwym świecie.
Czy to jest zdrowe?
Trzeba szanować tę rzeczywistość. Nie chce się pozostać w tyle, ale nie chce się też być tak pochłoniętym przez ten inny świat, przez świat technologii, że w tym świecie popada się w stagnację. W tym świecie wiele rzeczy nadal ma znaczenie - dotyk, relacje, prawdziwa rozmowa i dyskomfort. Technologia jest zaprojektowana w kierunku wygody. Jest zaprojektowana, aby ułatwić rzeczy, aby uczynić życie nieco bardziej komfortowym. Ale my potrzebujemy dyskomfortu. Potrzebujemy dyskomfortu, aby się rozwijać.
W pewnym sensie takie właśnie jest przesłanie oryginalnej trylogii Matrix. Wachowscy pokazali nam w dużej mierze nie-biały świat ludzi, którzy pomimo bycia uciskanym, walczą o lepsze jutro. Ludzi, którzy nie chcą być definiowani przez to, jak definiuje ich status quo. Jaka jest twoja interpretacja przyszłości, którą próbowali sobie wyobrazić?
Rozumiem te alegorie. Dla siebie, widziałem wiadomości o ludziach z klasy robotniczej. Widziałem przesłania o ludziach, którzy nie korzystają z autonomii, jaką faktycznie mają w życiu. Ludzi, którzy nieświadomie utknęli na taśmie produkcyjnej, których życie jest przeżywane dla nich, zamiast być naprawdę wolnym.
Wspomniałeś o autonomii. Co to słowo oznacza dla ciebie, jako czarnej artystki?
To oznacza, że cała idea crossovera wychodzi przez okno. Istnieje idea - i nie jest ona akceptowana przez wszystkich - że aby odnieść sukces w Hollywood, musisz zadowolić nie-czarny rynek. Kiedy to robisz, narażasz na szwank niektóre z twoich kulturowych praktyk i przekonań. Narażasz część siebie. Kiedy artysta jest całkowicie autonomiczny - kiedy czarny artysta jest autonomiczny - wtedy czarny artysta jest wolny od potrzeby akceptacji, a to, co wnosimy do stołu, czego pragniemy, kim jesteśmy kulturowo, sposób, w jaki mówimy, muzyka, której słuchamy, sposób, w jaki się ubieramy, nasze ubrania, nasz styl, historie, które decydujemy się opowiedzieć w sposób, w jaki decydujemy się je opowiedzieć - są automatycznie normą. Są automatycznie akceptowane. Chodzi tylko o jakość. Nie chodzi o znalezienie dużej publiczności, do której można się odnieść. Nie chodzi o to, by ludzie czuli się komfortowo. Nie chodzi o to, żeby siedzieć w pudełku. Nie chodzi o to, żeby się dostosować. Tak właśnie wygląda autonomia.
Czy to jest dla Ciebie ostateczny cel?
Od początku mojej kariery stawiałem na wolność - wolność słowa i wolność artystyczną. To wymaga odwagi. Potrzeba buntowniczego ducha. Potrzeba pewnego hartu ducha, ale też wsparcia ludzi wokół ciebie, aby podtrzymać i zaufać tej wizji.
Wszystkie twoje największe role były gatunkowe - Black Manta, Doctor Manhattan, Candyman. To postacie, które znamy, postacie, które mają historię i backstories. Jak byłeś w stanie uczynić je swoimi własnymi?
Musisz odnieść się do postaci w znaczący sposób. Musisz mieć powód, aby powiedzieć "tak", aby udać się w tę podróż, która jest głębsza niż popularność postaci. Nie możesz tego zrobić tylko dlatego, że to Morfeusz, albo że to Doctor Manhattan czy Black Manta. To nie zaprowadzi cię wystarczająco daleko. Znajdziesz swoją drogę i sprawisz, że będzie to twoja własna perspektywa.
Jak więc mierzyć sukces roli?
Zanim cokolwiek zobaczę lub usłyszę, już wiem, co czuję w swojej pracy. To dla mnie więcej niż wystarczające.
Czy czujesz jakąś odpowiedzialność jako czarny aktor?
Moja odpowiedzialność jest wobec siebie. Jedną z rzeczy, w której się teraz znajduję, jest to, że chcę mieć swobodę robienia tego, co chcę, w sposób, w jaki chcę to robić. To interesujące, wiesz, pomysł na to, jak działa Lana [Wachowski]. To jest naprawdę marzenie - móc pracować tak jak ona.
Opowiedz o pracy z Laną przy nowym filmie.
Lana to ćpunka. Jest bardzo rodzinna. Prawdopodobnie słyszałem to słowo częściej niż cokolwiek innego w trakcie trwania filmu.
Co miała na myśli?
Mówi o rodzinie - to obejmuje aktorów, to obejmuje ekipę, wszystkich od góry w dół. Bardzo zależało jej na tym, żeby to było rodzinne doświadczenie. Ma też silne poczucie wizji. Jest jedyną reżyserką, z którą pracowałem, która przejmuje kamerę od DP lub operatora i sama coś filmuje. Była tam, cholernie blisko, w środku filmu. Naprawdę włożyła w to swoje mięśnie i pot. I porozmawiajmy o kimś, kto jest po prostu mądry. To, że potrafiła stworzyć świat Matrixa, a potem wrócić do niego 20 lat później i sprawić, by odnosił się do jej osobistej historii i podróży, i pozwolić, by był uniwersalny, to coś, co doceniłem. Wydaje mi się, że tworzy swoją sztukę dla jedynej publiczności, którą jest ona sama, a następnie ufa, że będzie na nią apetyt.
To wydaje się być najczystszą formą ekspresji twórczej.
Ona nie jest konformistką. Zwłaszcza w przypadku dużych filmów studyjnych, często jest wiele próśb i miejsc, w których można pójść na kompromis. Ale jej podejście było naprawdę, naprawdę inspirujące, jeśli chodzi o zobaczenie artysty, który bierze swój los we własne ręce, że tak powiem.
Czy wierzysz, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze losy? W jednym sensie całe założenie filmu The Matrix sugeruje, że jest inaczej.
Musimy być. Ale jednocześnie ważne jest, aby wiedzieć, że nie można kontrolować wszystkiego. Mój nauczyciel aktorstwa, Evan Yionoulis, powiedział: "Trzymaj się mocno, puść lekko". "To równowaga kontrolowania tego, co możesz kontrolować, a następnie z wdziękiem pozwalając wszechświatowi wykonywać swoją pracę. To wymaga trochę autorefleksji, edukacji i wiary w siebie. To jest trochę gdzie jestem - prawdopodobnie trzymając się na lejcach bardzo mocno w tej chwili. Nie bardzo ufając części "puść". [śmiech] Ale myślę, że to młodość i upór. Wierzę, że jestem na dobrej drodze.
Kolejnym wnioskiem płynącym z serii Matrix jest to, że wszystkie światy nie są tak stałe, jak nam się wydaje. Jak mógłby wyglądać bardziej idealny świat dla czarnych aktorów?
Praca u podstaw została wykonana. Kładziono je przez wiele lat, a teraz są one nagradzane finansowo. Musimy po prostu dalej to robić. Tworzyć te przestrzenie. A potem to się rozejdzie poza aktorstwo i pojawią się możliwości w pisaniu i reżyserii. Zaczniesz to widzieć w dziale garderoby, w dziale włosów i makijażu. Dostępność nie będzie już takim problemem. Relacyjność przy dużych projektach nie będzie takim problemem. Potrzebujemy więcej ludzi, którzy będą nadal odważni i będą trzymać się swoich broni.
Jaką widzisz swoją rolę w tej transformacji?
Chodzi o szczerość. To jest naprawdę to, o co mi teraz chodzi: tworzenie szczerych chwil, szczerych opowieści. Nie myślę zbytnio o dziedzictwie. To znaczy, myślę. Na pewno tak. Ale to, co doprowadzi mnie do miejsca, w którym będę zadowolony z mojego dziedzictwa - z tego, co mówi moje dziedzictwo - to jeśli pozostanę wierny sobie. Jeśli będę pracował z ludźmi, z którymi chciałbym pójść na drinka. Jeśli będę opowiadał historie o ludziach, którzy wyglądają jak ja, historie o ludziach, którzy mogli wpaść do mojego domu, kiedy dorastałem. Jeśli wnoszę do swojej pracy całą siebie, to myślę, że moja praca będzie mówiła sama za siebie.
Wspomniałeś wcześniej o wdzięku. Czy uważasz, że sposób, w jaki podchodzisz do swojego rzemiosła, jest kwestią zrozumienia, gdzie pozwolić sobie na łaskę?
Musisz. W przeciwnym razie doprowadzisz się do szaleństwa. Artysta musi nauczyć się być zarówno brutalnym, jak i życzliwym. Brutalne jest to, co będzie cię trzymać w nocy i co wprowadzi cię do szczerej samokrytyki. Łaska powie ci: "OK, wykonałeś dobrą robotę, czas na odpoczynek". " Potrzebujesz trochę obu tych rzeczy. I jeśli chcesz zrobić cokolwiek, co jest warte oglądania - jeśli chcesz mieć trochę prawdziwego człowieczeństwa w swojej pracy - to potrzebujesz łaski. Nie zawsze moim zadaniem będzie granie kogoś, kto był miły i dokonał w życiu wielkich rzeczy. Czasami na ekranie trzeba robić rzeczy, których nie zrobiłoby się we własnym życiu. Aby zrobić to dobrze, musisz mieć poczucie wdzięku dla tej postaci, zrozumienie i pomysł, że - jeśli strona lub scenariusz skłania się w tym kierunku - nie grasz po prostu czystego zła.
Czy granie Morfeusza ujawniło ci coś o sobie jako aktorze, lub jako czarnym człowieku, co cię zaskoczyło?
Nie.
Dlaczego tak jest?
Nawet nie chcę ci wciskać kitu. To było dobre doświadczenie wejść i zagrać tę postać, tchnąć w nią życie. Wziąć stery i wejść w coś, co jest postrzegane jako ikoniczne. Ale jeśli chodzi o moją tożsamość jako czarnego człowieka, to ma ona tendencję do zakorzeniania się w innych rzeczach. I to nie był jeden ze sposobów, w jaki inspirowałem się tym projektem. Ale było fajnie, jak cholera.
Stylizacja: Jan-Michael Quammie. Pomoc w stylizacji przez Kevina Lanoya. Grooming by Giselle Ali using Pat McGrath. Ubrania Thom Browne (portret górny) i Vetements (portret zbliżony); buty Alexander McQueen; okulary przeciwsłoneczne Prada.
Artykuł ukazał się w grudniowym 2021 r.
Daj nam znać, co myślisz o tym artykule. Złóż list do redaktora na stronie [email protected].