Prawie dwie godziny po zakończeniu "Eternals", trwającego 2 godziny i 37 minut, uderzyło mnie to: Ten film jest zły. Dziwne i niepokojące, było to uświadomienie sobie nie podobne do uczucia, gdy wiesz, że zostaniesz porzucony. Czar został złamany, nie da się go ponownie rzucić. Przez ponad 100 minut, przemyślana eksploracja Chloé Zhao dotycząca nieśmiertelnej rasy superbohaterów przykuła moją pełną uwagę. Były walki, przekomarzania, momenty katharsis. Oglądanie go było jak zawieranie nowych znajomości. Ale wkrótce okazało się, że to wszystko. Moja radość wynikała z przeżywania filmu w kinie, w otoczeniu ludzi - nie z samego filmu.
Pod względem kulturalnym wiele się w tym roku działo. Jako epoka, era Covid-19 została naznaczona straconymi szansami. Wiele z nich to osobiste kamienie milowe - odłożony ślub, pierwszy rok studiów spędzony z dala od kolegów. Inne mają szerszy zasięg - mecze NBA rozgrywane bez kibiców, premiera Mulan w USA na Disney+. Ale gdy rok 2020 przekształcił się w 2021, wszystko się zmieniło. Pojawiły się szczepionki, otworzyły się lokale muzyczne, ludzie zaczęli chodzić do kin i zalewać areny sportowe. Kamienie milowe popkultury i sposoby, w jakie ludzie się nimi bawili, zaczęły się odradzać, przynosząc ze sobą mnóstwo oczekiwań. No Time to Die musiał być znakomity, bo dla niektórych fanów nowy film o Jamesie Bondzie był pierwszym od wielu miesięcy spotkaniem z dużym filmem na dużym ekranie. To samo dotyczyło Dune. Eternals również, dlatego wszystko, co nie było niesamowite, wydawało się zawiedzione - i było.
Takich rozczarowań było w tym roku mnóstwo. Ale szczerze mówiąc, nie można było tego uniknąć. Blokady w 2020 roku spowodowały, że zapotrzebowanie na wydarzenia kulturalne było bardzo duże. Wiosna bez Coachelli, lato bez hitów kinowych, jesień i zima bez typowych świątecznych fanfar - to wszystko sprawiło, że wielu ludzi miało niedosyt. Jasne, wypełniliśmy tę pustkę maratonami streamingowymi, podcastami i TikToksami, ale trudno było pogodzić się z faktem, że czegoś, wielu rzeczy, brakowało.
W 2021 roku wiele z nich powróciło. Opóźnione filmy takie jak Diuna i nowy film o 007 trafiły na ekrany Imax. I choć oba te filmy były solidnie dobre, żaden z nich nie miał w tym roku tego "Ohmygod, did you see?", co Gwiezdne wojny: Przebudzenie sił czy Czarna Pantera. (Z wszystkiego Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni był najbliżej. Może Spider-Man: No Way Home, ale trafił do kin akurat w momencie, gdy obawy Omicronu osiągały szczyt). I niekoniecznie dlatego, że zawiodły w byciu wyczynami filmowymi. Po prostu potrzebowaliśmy, żeby było ich za dużo. Podobnie jak w przypadku pierwszych uścisków po zamknięciu, ludzie mieli nadzieję, że ich inauguracyjne wyprawy do multipleksu będą miały monumentalne znaczenie. Być może, w mojej głowie, oczekiwałem, że moje pierwsze spotkanie z Eternals poczuje się jak powrót do domu w Marvel Cinematic Universe. Kiedy Eternals czuło się po prostu jak każda inna wycieczka do teatru - miło spędzony czas, ale rzadko zmieniający życie - efekt był melancholijny. I to prawdopodobnie z powodów, które są ' nie winą filmu.
Nieco inna zmiana nastąpiła w przypadku konsumpcji telewizji. W 2020 roku diety medialne były maksymalnie nastawione na comfort food: Friends, The Office, The Circle. Wiele z tego przeniosło się na rok 2021, ponieważ streaming stał się najpewniejszym - jeśli nie najlepszym - źródłem nowych produkcji kulturalnych. Oczywiście, wiele ambitnych programów przebiło się w ciągu ostatnich dwóch lat - I May Destroy You i Mare of Easttown przychodzą na myśl - ale, jeśli cokolwiek, kwarantanna ponownie zapoznała wielu widzów z łatwymi programami, takimi jak New Girl i Schitt ' s Creek lub każdy z pół tuzina eskapistycznych programów gatunkowych na Disney+. Oczywiście, niektórzy odkryli, lub odkryli na nowo, skomplikowane programy, takie jak The Sopranos, ale jeśli chodzi o ekscytację nowymi programami, absurdalne programy, takie jak Tiger King i Selling Sunset, wydawały się przyciągać najwięcej uwagi - oferując formę tuning-out-while-tuning-in, że inne nowe serie nie ' s. Przełomowe, takie jak Squid Game, opierał się na niejasności i
Muzycznie, rzeczy były nie tyle rozczarowujące, co bardziej takie same. Lil Nas X wydał swój debiutancki album studyjny, Montero, z dużym uznaniem krytyków, i chociaż płyta jest doskonała, główne single " Montero (Call Me By Your Name) " i " Industry Baby " nigdy nie osiągnęły wysokości list przebojów " Old Town Road ". Druga studyjna płyta Billie Eilish "Happier Than Ever" pokazała wszystkie nowe oblicza wokalistki, ale jakoś jej wpływ zbladł w porównaniu z "When We All Fall Asleep, Where Do We Go? Pierwszy od sześciu lat album Adele, 30, jest prawdopodobnie jej najlepszą płytą, ale nie ma na niej przeboju, który zmiata listy przebojów, jak "Hello". "(Należy zauważyć, że jest to zamierzone. Piosenkarka powiedziała Vogue'owi na początku tego roku, że nie chce kolejnej piosenki, która wybuchłaby tak, jak ta). Olivia Rodrigo ' s Sour osłodziła scenę muzyki pop, ale pod koniec 2021 roku została przyćmiona przez Taylor Swift z Red (Taylor ' s Version), która była wyjątkowa - ale także bieżnik albumu z 2012 roku. W międzyczasie żaden z tych artystów nie dostał trasy koncertowej w ramach wsparcia ich nowej muzyki, zmniejszając natychmiastowość tych płyt i przycinając buzz wokół nich. Jedynym miejscem, w którym muzyka naprawdę żyła w 2021 roku, były słuchawki i głośniki.
Co rodzi niewygodne, jeśli nie wprost trudne, pytanie: Czy pandemia zmieniła to, czego publiczność oczekuje od rozrywki? Nie jest to pytanie z gatunku "Czym jest sztuka? "ale raczej pytanie, które ma na celu zbadanie głębi i granic możliwości sztuki w obecnych czasach. Popkultura zawsze była ratunkiem, balsamem, komplementem i komentarzem do czasów, w których istnieje, ale zazwyczaj istnieje obok życia. W sytuacji, gdy wiele spraw było jeszcze wstrzymanych, konsumpcja kultury stała się czymś, co ludzie robili w oczekiwaniu. W związku z tym zmieniało się to, co wybierali do konsumpcji. Jedni pragnęli komfortu lub eskapizmu, inni chcieli jak najszybciej wrócić do multipleksu. Nic nie było tak pewne jak zmiana.
Być może prawdziwa zmiana nie polega na tym, jakie produkty kulturalne powstają lub są doceniane, ale na tym, jak są cenione. Sukces filmu nie może być już mierzony w boffo box office, ponieważ to nie jest już tak naprawdę rzecz. (Żaden film nie przekroczył granicy 100 milionów dolarów w weekend otwarcia w 2021 roku). Nawet jak Tiger King czy Montero bulgotały przez zamieszanie, wciąż nie mogły zdołać przyćmić nostalgicznych wygód Przyjaciół czy Red. Bez filmów lub tras koncertowych, które mogą używać "wyprzedanych" jako metryki sukcesu, stało się podwójnie trudne do zmierzenia, co naprawdę łączy się z ludźmi. Maksymalna pojemność jest wciąż nieco niebezpieczna, co sprawia, że gromadzenie się z nieznajomymi w celu docenienia wspólnych zainteresowań jest rzadkością. Nawet w tych momentach, kiedy to się dzieje - jak moja noc w Eternals - ciężar oczekiwań może sprawić, że trudno będzie usiąść i cieszyć się;
Najlepszym wskaźnikiem tego, czy coś jest teraz doceniane przez fanów, jest to, czy jest trendem na Twitterze, jak Squid Game, czy też stało się memem, jak Dune. Może właśnie dlatego, po latach milczenia, Netflix zaczął publikować statystyki dotyczące najczęściej oglądanych programów i filmów na swojej platformie. W roku zdominowanym przez "meh", może najlepiej wychwalać ilość, a nie jakość. W 2021 roku trudno było doświadczyć kultury z żywymi, oddychającymi obcymi ludźmi, którzy jej kibicowali, więc wartość czegokolwiek została określona przez liczbę osób, które to streamowały lub tweetowały o tym. To symulakrum życia sprzed Covid, pełne treści, które sprawiają wrażenie bladych impresji z przeszłości. Nawet najlepsze propozycje czuły się nawiedzone przez to, co było wcześniej, widma niewidzialnie wysysające powietrze z pokoju.