Tragedia Alana Moore'a, jeśli w ogóle istnieje, polega na tym, że jego komiksowe dzieła z lat 80-tych - Watchmen, V for Vendetta - były wiecznie niezrozumiane przez publiczność zbyt chętną do wyciągania niewłaściwych wniosków. Brytyjski pisarz spędził swoją karierę na błaganiu czytelników, by byli sceptyczni wobec superbohaterów, by kwestionowali ich motywy i dobroć. Mimo to, czytelnicy zdają się nie dostrzegać jego racji.
Sam Moore wydaje się boleśnie świadomy tego nieszczęścia. W kilku rzadkich wywiadach, których udzielił w ciągu ostatnich kilku tygodni w ramach promocji swojego nowego zbioru opowiadań, Illuminations, ponownie odpowiada na pytania dotyczące gatunku, który opuścił dekady temu, i ponownie wyjaśnia swoją pracę. "Kiedy robiłem takie rzeczy jak [Miracleman] i Watchmen ... Próbowali pokazać, że każda próba realizacji tych postaci w jakimkolwiek realistycznym kontekście zawsze będzie groteskowa i koszmarna ", powiedział niedawno GQ. Zamiast tego, dodał, fani po prostu pomyśleli, " Uh, tak, ciemne, depresyjne superbohaterów są, jak, fajne. "
W tym Moore ma rację. I w obronie tych czytelników - mroczni superbohaterowie są fajni. Ale Moore' s point goes beyond that; he wants people to realize that wishing for saviors is a fool ' s errand and anyone who attempts heroism on that level is bound to be torn asunder. Moore chciał tylko zilustrować, jak śmiesznie by to wyglądało, gdyby ktoś rzeczywiście próbował.
Być może właśnie tu popełnił błąd, próbując krytykować superbohaterów w medium, które praktycznie ich wymyśliło. Może fani ' odmowa usłyszeć, co Moore próbował powiedzieć odzwierciedla ich apetyt na status quo w opowiadaniu, z walk i melodramat często zastępując prawdziwe łuki emocjonalne lub rozwój osobisty jakiegokolwiek rodzaju. Steve Rogers i Tony Stark wolą się bić niż chodzić na terapię; Joker tańczy na schodach i staje się dzieckiem z plakatu dla niezadowolonych mężczyzn, a nie rozprawą na temat tego, jak ukierunkować swój gniew.
Moore niejednokrotnie mówił o infantylizującym efekcie, jaki jego zdaniem wywierają na odbiorców komiksy, komiksy superbohaterskie i oparte na nich filmy. Uważa za zdumiewające, jak powiedział niedawno The Guardian, że tysiące dorosłych "ustawiają się w kolejce, by zobaczyć postacie i sytuacje, które zostały stworzone, by bawić 12-letnich chłopców - i zawsze byli to chłopcy - 50 lat temu. Sugeruje to, że widzowie pragną "prostszych czasów, prostszych rzeczywistości", a takie myślenie "bardzo często może być prekursorem faszyzmu". "
" Infantylizacja" może być zbyt daleko posuniętym mostem; to samo z faszyzmem. Superhero fare to często po prostu ulubiona forma eskapizmu fanów, coś, co mogą zarówno cieszyć się, jak i oglądać krytycznie. Moore' s view also seems focused on the Batman cinematic universes rather than, say, Black Panther or Deadpool or Captain Marvel. Ale jest coś w tej kulturze, co jest co najmniej redukcyjne. Medium, w komiksach i filmach, często umieszcza konflikt w binariach dobra i zła, wydarzeniach, które muszą być "wygrane" lub "przegrane", lub inaczej ustawione na powtarzanie się w niekończącym się cyklu.
Czy to oznacza, że Moore ma rację? Być może, ale ostatecznie jego argumentacja maluje fanów komiksu zbyt szerokimi kreskami. Nie każdy, kto lubi Rorschacha, nie zauważa, że jest on satyrą; ludzie oglądają The Boys nie tylko dla wybuchających głów. Nie każdy fan Marvela patrzy na Kapitana Amerykę z zapałem 12-latka z lat 50. Niektórzy po prostu lubią oglądać bohatera z młotem walczącego z kolesiem, który kiedyś grał Bruce'a Wayne'a i nazywać Walkirię " królem". "
Ale prawdą jest, że "źli-dobrzy" Moore'a nigdy w pełni nie osiągnęli swojego celu. Mieli pokazać, że idolizowanie bohaterów jest często problematyczne - a potem ludzie idolizowali ich za to. Tragedia Alana Moore'a nie polega na tym, że nikt nie zwracał uwagi na jego pracę. To, że spojrzeli na nią i wyszeptali: "Nie".