W erze psów-robotów i podrasowanych maszyn AI wykonujących przyprawiające o dreszcze wyczyny parkour, czasami pocieszające jest rozważanie potencjalnej przyszłości, w której boty są po prostu ciepłymi, miękkimi przyjaciółmi, lub - jeszcze lepiej - przyszłości, w której wszystkie wyglądają jak Charles z filmu Brian i Charles.
Stojąc około 7 stóp wysokości i z pudełkowatym brzuchem, który ' s wykonane z tego, co wydaje się być pralka, Charles trots wokół walijskiej wsi jak nowo narodzony źrebak, tak zadowolony z talerzem gotowanej kapusty, jak większość z nas byłoby z siedmiu dań obiad. Jego stworzenie przychodzi, gdy Brian (grany przez pisarza Davida Earla), przeżywający uderzenie depresji, postanawia podjąć próbę wynalezienia czegoś nowego. Piorun uderza - być może dosłownie - i życie Briana i Charlesa zmienia się na zawsze.
David Earl: Zawsze wpadał na głupie pomysły. Kiedy robiłem go na żywo, wymyślał dowcipy, ale były one trochę dziwne i nie do końca działały. Teraz jest tak samo, bo buduje wynalazki, które nie są do końca poprawne i nie do końca działają. W tym filmie jest po prostu trochę bardziej sympatyczny, a może nawet trochę bardziej kochany. Staraliśmy się, by film był bardziej przystępny.
Kiedy grałem go w klubach komediowych, byłem trochę bardziej szczeciniasty, trochę bardziej defensywny. W filmie jest trochę bardziej sympatyczny, mam nadzieję.
Jest, i jest też trochę smutny. Nie w zły sposób, ale w sposób, do którego widzowie mogą się odnieść, bo ta samotność jest bardzo prawdziwa.
Ale jest pozytywny! On zawsze patrzy na jasną stronę, cały czas.
Ma poziom zaufania do własnych kreacji, który chyba każdy by podziwiał. Jak się do tego odnosisz?
Earl: Kiedy pisaliśmy ten film, przyglądaliśmy się niektórym dokumentom, takim jak American Movie, który jest moim ulubionym filmem. W tym filmie chodzi po prostu o determinację [Marka Borchardta], by nakręcić film. Może nie wychodziły one najlepiej, ale on je robił. Więc jest tu zdecydowanie wpływ Briana.
Był jeszcze jeden o nazwie Monster Road o pustelniku, który robił te małe gliniane modele.
Mam wrażenie, że jeśli kiedykolwiek coś tworzysz, większość rzeczy, które tworzysz, nie jest zbyt dobra, albo przynajmniej ma potencjał, by być przerażająca. Więc zawsze poruszasz się po tej cienkiej linii, gdy wymyślasz coś nowego.
Brian i Charles po raz pierwszy powstali kilka lat temu jako film krótkometrażowy. Skąd wziął się pomysł na Karola?
Chris Hayward: David robił Briana jako postać stand-upową i miał mały internetowy program radiowy, gdzie ludzie dzwonili, a on z nimi rozmawiał. Nasz przyjaciel Rupert [Majendie] dzwonił, ale nie mówił. Używał programu komputerowego, w którym wpisywał to, co chciał powiedzieć, a on odczytywał to różnymi dziwnymi głosami. Jednym z głosów był głos Charlesa.
Słuchałem tego - wszyscy byliśmy wtedy przyjaciółmi - i ich dialogi były tak zabawne, że rozmawialiśmy o zrobieniu tego na żywo. Nie miałem pojęcia, jak zbudować kostium robota, ale przez kilka lat robiliśmy to na żywo podczas występów komediowych, gdzie ja w kostiumie Charlesa rozmawiałem z Brianem, a Rupert pisał dialogi.
Zrobiliśmy to dla zabawy, mając jednocześnie nadzieję, że w jakiś sposób się przyjmie. Nie udało się, więc skończyło się na nakręceniu krótkiego filmu. W końcu powstał film pełnometrażowy, ale to był długi proces.
Jak to się odbywa na planie? Pracujesz na podstawie scenariusza. Czy Rupert nadal siedzi tam z boku z klawiaturą uderzając w wskazówki?
Hayward: Wszystkie dialogi Charlesa w scenariuszu były wstępnie nagrane. Kiedy robiliśmy sceny w pomieszczeniach, Rupert mógł uruchamiać dialogi. Mógł też improwizować, jeśli robiliśmy scenę improwizowaną.
Jeśli filmowaliśmy na zewnątrz, mówiłem dialogi, ponieważ nie mogliśmy sprawić, by laptop działał na zewnątrz. Musiałbym więc albo zapamiętać dialogi, albo czasem improwizować małe sceny. Potem, w postprodukcji, mogliśmy się bawić dialogami Charlesa, co oznaczało, że mogliśmy poprawić wszystkie linie, albo całkowicie je zmienić. To dało nam dużą swobodę w dopracowaniu.
Jak podrasowałeś Karola na potrzeby filmu? Wygląda trochę inaczej niż w przeszłości. Co jest nowego w Charlesie 2.0?
Hayward: Dla oryginalnego, po prostu kupiłem jedną głowę na eBayu, a ponieważ robiliśmy dużo koncertów na żywo, po trzech latach wyglądał na jakby zbity.
Musieliśmy zdobyć około czterech głów do jego różnych wcieleń w filmie, więc pierwszym problemem było znalezienie tych głów, bo tę zdobyłem jakieś siedem lat wcześniej. [Reżyser] Jim [Archer] przeszukiwał internet w poszukiwaniu tych głów, co było szaleństwem, ale w końcu je namierzył.
Kiedy jednak się pojawili, pochodzili z Ameryki i wyglądali nieco inaczej. Byli bardziej przystojni, bardziej opaleni i mieli jakby różowe usta. To było coś w rodzaju Charlesa, ale to była wersja hollywoodzka, więc na to się zdecydowaliśmy.
Tak wiele rzeczy w filmie nigdy nie jest tak naprawdę poruszonych, co czyni go lekko magicznym. Na przykład nie wiemy, jak Karol ożył, ani jak zjada swoją ukochaną kapustę. Jak to się stało, że postanowiliście niczego nie wyjaśniać?
Hayward: Cóż, kiedy po raz pierwszy widzimy, jak Charles ożywa, chcieliśmy na przykład, żeby piorun był trochę czerwonym śladem. Jest też pomysł, że pan Williams, mysz, dostał się do głowy Charlesa.
Właściwie nakręciliśmy scenę, w której mysz wychodziła z ust Charlesa, ale wyglądało to tak odrażająco. Wygląda to jak w "Raiders of the Lost Ark", gdzie pyton wychodzi z czaszki. Wyglądało to tak groteskowo, że pomyśleliśmy: "Cóż, to nie jest efekt komediowy, do którego zmierzamy". Więc dlatego musimy Brianowi wyjaśnić, co się stało.
Earl: Brian nie ma pojęcia jak to się dzieje.
Hayward: Nie ma znaczenia, czy to mysz. Sam nie jest nawet pewien, jak to się stało.
Otóż to, że myszka sprawiła, że elektryczność zaczęła działać, nie wyjaśnia, jak Brian nauczył się programowania AI.
Earl: Tak, nie chcemy, aby ta nić została pociągnięta.
Dlaczego Charles jest tym, czego potrzebuje Brian podczas filmu i dlaczego Brian jest tym, czego potrzebuje Charles?
Hayward: Początkowo Brian nieco zaprzecza, bo mówi, że buduje robota tylko po to, by pomagał w domu i podnosił przedmioty. Wiemy jednak, że jest wyraźnie samotny, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Może nawet nie wie o tym, ale wyraźnie jest. Więc buduje Charlesa jako przyjaciela.
Wydaje się, że to pomaga mu dorosnąć, albo stać się bardziej ośmielonym.
Hayward: Staje się bardziej odpowiedzialny. Jeśli masz dzieci, stajesz się bardziej odpowiedzialny. To sprawia, że dorastasz. Nie chcę wchodzić w spoilery, ale to sprawia, że staje się bardziej pewny siebie i potrafi rozmawiać z ludźmi.
Czy praca nad Brianem i Charlesem przez tyle lat sprawiła, że oboje zaczęliście myśleć więcej o AI? Czy dowiedzieliście się o niej? Czy macie przemyślenia na temat radości lub niebezpieczeństw?
Hayward: Regularnie patrzę na rzeczy związane z AI i w większości mnie to przeraża. Kiedy patrzę na te roboty... jest filmik, na którym te masywne roboty uprawiają parkour, oglądam go i myślę sobie: "Te rzeczy mogą w pewnym momencie w przyszłości wyważyć moje drzwi i pomaszerować nam po ulicach". Kiedykolwiek słyszę o robotach, to wszystko jest jak, "Och, teraz będziemy umieszczać broń na dronach," a ty idziesz, "Och, OK."
Chodzi mi o to, że jeśli kulminacją AI jest Karol, to nic nam się nie stanie, bo możemy po prostu przepchnąć te roboty. Ale bardziej martwią mnie te psy-roboty, które widziałem na filmikach chodzące po okolicy i próbujące atakować.
Są naprawdę przerażające. Gdyby wyglądały jak Charles, wszyscy bylibyśmy na tak, ale zamiast tego wyglądają po prostu jak maszyny wojenne.
Hayward: Dokładnie. To te dziwne psy, które chodzą z wygiętymi ramionami. To jest jak, "Co? Co to jest? Dlaczego to zrobiłeś? Co to ma zrobić?"
Po prostu schowałem głowę w piasek. Nie wiem nic o tym.
Granie jednej postaci przez wiele lat nie jest czymś, co w Stanach Zjednoczonych jest często spotykane, choć zdarza się. Tradycja ta jest silniejsza w Wielkiej Brytanii, gdzie postać może żyć przez wiele projektów i dekad.
Jak myślisz, co sprawia, że wracasz do Briana? Czy masz go opanowanego, czy wciąż próbujesz go rozgryźć?
Earl: Myślę, że to po prostu znalezienie projektu. Kiedy to pisaliśmy, After Life pojawiło się w tym samym czasie, a ja tak naprawdę nie myślałem w przyszłość. Osiemnaście miesięcy w dół linii, oba projekty wyszły w tym samym czasie i oba mają tego samego bohatera. Naprawdę nie myślałem przyszłościowo.
Zawsze chciałem znaleźć projekt, w którym można umieścić Briana. Chciałem znaleźć historię, w której mógłbym go umieścić. Ponadto, teraz bardzo łatwo przychodzi mi wczuwanie się w te maniery i reagowanie na inne postacie i roboty. To jest jak nawyk.
Czy w Brianie jest zalążek ciebie? Czy Brian jest tylko ulepszoną, zdeklasowaną lub równoległą wersją ciebie?
Earl: Nie wiem, jaki jest Brian, bo było tyle różnych wcieleń. Przechodził od nieśmiałości do szorstkości i agresji do żartów. Nie wiem, czym jest.
Muszę więc zapytać, jak właściwie działa kostium Karola? Patrząc na niego wydaje się to oczywiste, ale jak to wygląda w środku?
Hayward: Więc, to jest wzmocniony karton. Głowa manekina jest na patyku, którym zbierasz śmieci, a końcówka do zbierania to usta. Obsługuję głowę jedną ręką, a drugie ramię wystaje z boku. Mam więc jedną rękę, którą mogę poruszać, a druga jest fałszywa.
Założyłem też na podudzia duży zestaw zbroi, jak rycerz na nogi, żeby dać trochę stawów na kolanach. Zawsze staramy się, by nogi wyglądały mniej ludzko. Musiałem więc nosić duże, puchate spodnie i umieszczać kawałki metalu wszędzie tam, gdzie się dało, żeby nie wyglądały jak moje wrzecionowate nogi. Razem z niebieskim okiem, proszę bardzo, to Charles.
Earl: Zawsze chcieliśmy, żeby publiczność mówiła "No cóż, to tylko facet w pudełku". Chodzi o to, że jest to po prostu bezczelność.